Franciszek Smuda - od Rumunii do Euro 2012
Treść
Leo Beenhakker Tomasza Kuszczaka odstawił, Piotra Brożka nie poważał, Kamila  Kosowskiego nie zauważał, a u Franciszka Smudy wszyscy ci gracze mają szansę  stać się ważnymi ogniwami narodowej drużyny. Dziś popularny "Franz" rozpocznie  przygodę z piłkarską reprezentacją Polski, a jeśli po drodze nie wydarzy się nic  niepokojącego, będzie ją kontynuował przynajmniej do zakończenia Euro 2012.  
Smuda jest indywidualistą, zawsze ma swoje zdanie i nie cierpi, gdy  ktoś wtrąca się do jego obowiązków. Takie sytuacje nie zdarzają się zresztą  często, bo wszyscy wiedzą, że przyniosłyby jeden skutek. Trener spakowałby  manatki i zamknął za sobą drzwi. Na zawsze. Smuda wymaga. Jego piłkarze mogą nie  mieć umiejętności Cristiano Ronaldo, ale muszą pracować przynajmniej z takim  samym zaangażowaniem co Portugalczyk. Trener żąda od podopiecznych, by do swych  obowiązków podchodzili z sercem, a na boisku zostawiali zdrowie. Nie toleruje  obiboków, leniów, cwaniaków folgujących sobie, gdy tylko spuści ich z oczu.  Dlatego możemy być pewni, że prowadzona przez Smudę reprezentacja będzie jego  pomysłem, nie zaś działaczy próbujących nią sterować zza biurek. Możemy też być  pewni, że każdy z powołanych zawodników będzie pracował z oddaniem i pasją, bo w  innym wypadku trener mu już nie zaufa. 
Dziś w meczu z Rumunią Smuda  zadebiutuje jako selekcjoner. Dążył do tego cierpliwie od lat, podkreślając przy  każdej okazji, że marzy o reprezentacji. Zastępuje Leo Beenhakkera, który  rozpoczynał w równie doskonałej atmosferze, blasku fleszy, gigantycznym poparciu  opinii publicznej i kibiców. Jak Holender skończył - wiadomo, "Franz" zrobi  wszystko, by nie pójść w jego ślady. Chce zostać zapamiętany jako człowiek,  który narodowej drużynie dał sukces. A dziś przez "sukces" wszyscy rozumiemy  dobry występ na Euro 2012. Lepszy, dużo lepszy niż na wszystkich mistrzowskich  imprezach, w których od 2002 roku grała reprezentacja Polski. 
Pierwsze  powołania i kadrowe pomysły nowego selekcjonera wypadły ciekawie i obiecująco.  Smuda pokazał, że nie zagląda zawodnikom w metryki, kierując się bardziej  aktualną formą niż wiekiem. Stąd w kadrze znaleźli się Michał Żewłakow i Kamil  Kosowski. Od pierwszego z nich budowanie drużyny rozpoczynał Beenhakker, ale już  drugiego Holender nie zauważał. Tymczasem "Kosa" stał się gwiazdą ligi  cypryjskiej, o której już nikt nie mówi z lekceważeniem i pobłażliwym  uśmieszkiem. - Zmienił się, dojrzał jako człowiek - zauważył Smuda i dał swojemu  byłemu podopiecznemu z Wisły Kraków szansę. Nowy selekcjoner sięgnął też po  innych zawodników, konsekwentnie pomijanych przez poprzednika. Kuszczak był z  Leo poróżniony i nie mógł liczyć na powołanie, a Piotr Brożek nie miał u niego  poważania. Tymczasem Smuda - przynajmniej dziś - daje Kuszczakowi pierwszeństwo  w bramce. Nie przeraża go, że piłkarz ten jest wiecznym rezerwowym w  Manchesterze United. Piotr, bliźniak Pawła Brożka, króla strzelców ekstraklasy,  ma być lekarstwem na obsadę lewej strony defensywy. Wiślak, zdaniem Beenhakkera,  nie prezentował międzynarodowego poziomu, według "Franza" może z powodzeniem  występować i w obronie i - jeśli zajdzie taka potrzeba - w pomocy. Selekcjoner  ceni jego wszechstronność i umiejętności. Defensywa to zresztą najbardziej  przebudowana przez Smudę formacja. Znalazł w niej miejsce dla rutynowanego  Żewłakowa, młodego Adama Kokoszki i niedocenianego Marcina Kowalczyka. 
Nasi  zawodnicy (przynajmniej ci powołani na mecze z Rumunią i Kanadą) mieli już  okazję poznać szkoleniowe metody i filozofię pracy "Franza". Od poniedziałku do  czwartku trenowali na krótkim zgrupowaniu w Grodzisku Wielkopolskim, "owocnym",  jak przyznały wszystkie strony. Piłkarze byli pod wrażeniem selekcjonera,  chwalili jego podejście, pomysły, on odwdzięczał się, mówiąc, że imponowało mu  zaangażowanie podopiecznych. W pierwszych meczach Smuda wybaczy jeszcze swoim  zawodnikom małe potknięcia, ale jeśli coś/ktoś mu nie przypadnie do gustu,  trener nie będzie milczał. Uprzejmości nie mogą przecież trwać wiecznie.  
Atmosfera, przynajmniej na razie, jest jednak świetna. Z nowym selekcjonerem  nadzieje wiążą kibice, działacze, sami piłkarze. Smuda ma wielki kredyt  zaufania, ale nie zamierza go wykorzystywać. Chce, by Polska grała efektownie i  wygrywała nie tylko podczas Euro 2012, ale i wcześniej. Już zadeklarował, że  rozliczy piłkarzy z serca i ambicji zaprezentowanych podczas każdego meczu  towarzyskiego. Począwszy od dzisiejszego, z Rumunią. 
Piotr Skrobisz
 "Nasz Dziennik" 2009-11-13
Autor: wa
