Jeśli współpraca, to z bliską mi partią
Treść
Z Marcinem Libickim, posłem do Parlamentu Europejskiego, rozmawia Marcin Austyn
Chyba nie tak wyobrażał Pan sobie zakończenie współpracy z PiS?
- Przyznam szczerze, że nie. Przez myśl mi nie przeszło, iż ta sprawa może mieć taki finał.
Myślę, że wiele tu może tłumaczyć to, co w "Naszym Dzienniku" powiedział poseł Artur Górski, iż w ten czy inny sposób z PiS odchodzą ostatni konserwatyści. Ja nie uważam, że partia nie miała innej możliwości. Partia miała instrumenty, by mnie bronić, ale tego nie uczyniła, tak ja to robiła w przypadku "bardziej swoich" członków. Wydaje się, że byłem na tyle "nie swój", iż nie wstawiono się za mną. Przecież były dwie rzetelne ekspertyzy historyków, które w sposób wystarczający wyjaśniały całą sprawę. One podkreślały, że materiały znajdujące się w Instytucie Pamięci Narodowej na temat mojej rzekomej współpracy z SB absolutnie mnie nie obciążają. Jak sądzę, partia uznała, że ta sprawa może być dobrą okazją, żeby się mnie pozbyć.
Jak Pan ocenia wypowiedzi władz PiS, że mógłby Pan wrócić, ale po oczyszczeniu, i wystartować np. w następnych wyborach do PE?
- To już jest pieśń przyszłości i nie ma sensu o tym mówić. Dzisiaj jest konkretna sprawa kandydowania w wyborach do PE. Skoro PiS nie reflektuje na moją kandydaturę, cóż, trudno.
Plany na przyszłość?
- To dopiero się okaże. Nie ma końca historii polityki, więc wszystko przed nami. Choć co przede mną, w wieku 70 lat, to trudno powiedzieć.
Rozważa Pan start w tych wyborach do Parlamentu Europejskiego z innej listy?
- Dostałem wiele propozycji, których jeszcze nie zaakceptowałem. Nie mogę jednak startować z listy partii, która nie ma zbliżonych poglądów do moich. Zgadzam się z tym, że nikt nie znajdzie partii, w której obowiązywałyby identyczne poglądy, bo to musiałaby być partia jednoosobowa. Nie ma jednak obecnie partii na tyle mi bliskiej poglądowo i na tyle poważnej, i liczącej się na scenie politycznej, bym mógł się z nią trwale związać.
A gdyby PiS zmieniło zdanie?
- Wyciągnięcie ręki przez PiS oznaczałoby przywrócenie mnie na "jedynkę" w Wielkopolsce. Sądząc z wypowiedzi prezesa Jarosława Kaczyńskiego, taki scenariusz nie wchodzi w rachubę.
Gdyby jednak taka sytuacja nastąpiła, zgodziłby się Pan na to?
- Jeśli taka sytuacja by zaistniała, tak. Zgodziłbym się.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-04-11
Autor: wa