Kaczyński, na razie, doprowadzony nie będzie
Treść
 			Do 2 grudnia br. Sąd Rejonowy w Warszawie odroczył proces,  jaki prezesowi Prawa i Sprawiedliwości Jarosławowi Kaczyńskiemu wytoczył  były minister spraw wewnętrznych i administracji w rządzie PiS Janusz  Kaczmarek. Kaczmarek poczuł się pomówiony. Byłemu szefowi MSWiA nie  spodobało się użycie wobec jego osoby określenia "agent śpioch". Na  wczorajszej rozprawie Jarosław Kaczyński się nie stawił. 
Nie w warszawskim sądzie, lecz w Nowym Sączu, gdzie "gasił pożar" po  rozłamie w partii, gościł wczoraj Jarosław Kaczyński. Prezes PiS  tłumaczył, że miał istotniejsze sprawy do załatwienia niż spotykanie się  na sali sądowej z byłym ministrem swojego rządu. - Miałem inne sprawy,  które traktuję jako istotniejsze. Po prostu mam pewne obowiązki o  charakterze służbowym wynikające z tego mandatu, jaki otrzymałem w  wyborach - tłumaczył Jarosław Kaczyński fakt swojej nieobecności wczoraj  na sali sądowej. Nieobecność prezesa PiS na rozprawie z Januszem  Kaczmarkiem została przez warszawski sąd rejonowy usprawiedliwiona. Sąd  uznał, że doręczenie Kaczyńskiemu wezwania na rozprawę było  nieskuteczne. We wniosku mającym usprawiedliwić nieobecność Jarosław  Kaczyński zwracał się do sądu z prośbą o przesunięcie terminu rozprawy,  argumentując, że nie został wezwany prawidłowo - wezwanie skierowano nie  na adres domowy prezesa PiS, lecz do kancelarii jego adwokata.  Zaznaczył ponadto, że akurat 23 listopada wypełnia inne obowiązki  wynikające z pełnienia funkcji prezesa partii, które uniemożliwiają  stawiennictwo.
Sędzia Małgorzata Demianiuk-Dzik poinformowała, że tym razem Kaczyński  otrzyma "osobiste wezwanie". Niezadowolony z takiego obrotu spraw był  Janusz Kaczmarek. Adwokat byłego szefa MSWiA Wojciech Brochwicz wniósł,  aby Kaczyńskiego do sądu przymusowo doprowadziła policja, nazywając  sytuację, do której doszło, "drwiną z wymiaru sprawiedliwości". Do tej  pory bowiem nie kwestionowano podanego do doręczeń adresu kancelarii  adwokata prezesa PiS. Sąd nie znalazł podstaw, aby do wniosku adwokata  Kaczmarka - o przymusowe doprowadzenie Kaczyńskiego - się przychylić. -  Jeśli takie podstawy zajdą i oskarżony nie będzie stawiał się bez  usprawiedliwienia, to takie czynności mogą być podjęte - zastrzegła  sędzia Demianiuk-Dzik. Uznając nieobecność Kaczyńskiego za  usprawiedliwioną, sąd odroczył rozprawę do 2 grudnia.
Janusz Kaczmarek, występując z prywatnym aktem oskarżenia, zarzucił  Jarosławowi Kaczyńskiemu pomówienie. Chodzi o wypowiedzi prezesa PiS, w  których stwierdzał, że Kaczmarek był "w układzie biznesowo-korupcyjnym",  czym działał "na szkodę Polski", "blokował śledztwa" i miał zostać  nazwany przez prezesa PiS "agentem śpiochem". Kaczmarek został  zdymisjonowany przez Kaczyńskiego z funkcji szefa MSWiA po wybuchu afery  gruntowej w ministerstwie rolnictwa. Spekulowano - w kontekście tej  afery - o roli, jaką Kaczmarek miał odegrać w związku z przeciekiem o  akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego w resorcie rolnictwa. Aby  proces mógł się odbyć, Kaczyński dobrowolnie zrzekł się immunitetu  poselskiego.
W przypadku przegranej przed sądem prezesowi PiS grozi kara nawet roku  pozbawienia wolności. Karalność czynu, którego popełnienie zarzuca  Kaczyńskiemu były minister, przedawni się w 2013 roku. To w ramach tego  procesu poprzednio prowadzący sprawę sędzia Maciej Jabłoński (później od  niej odsunięty) zarządził w połowie czerwca br. przebadanie Jarosława  Kaczyńskiego przez dwóch biegłych psychiatrów, by ustalić, czy prezes  PiS jest w stanie w pełni świadomie uczestniczyć w procesie karnym.  Wcześniej sąd dopytywał Kaczyńskiego: "wobec treści publicznych  wypowiedzi oskarżonego Jarosława Kaczyńskiego odnoszących się do kwestii  jego stanu psychicznego i skutków przyjmowania środków  farmakologicznych", jakie leki zażywał po katastrofie smoleńskiej.  Postanowienie o anulowaniu zarządzenia w sprawie przebadania  Kaczyńskiego wydała obecna sędzia prowadząca sprawę. Janusz Kaczmarek  nie wykluczał możliwości pojednania, zaznaczając, że w takim przypadku  Kaczyński musiałby go przeprosić. Prezes PiS z kolei, odnosząc się  wczoraj do możliwości "pogodzenia się" ze swoim byłym ministrem,  uzależniał to od postawy Kaczmarka.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik Czwartek, 24 listopada 2011, Nr 273 (4204)
Autor: au
