Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kowalczyk pokazała siłę

Treść

Justyna Kowalczyk w wielkim stylu wygrała wczoraj w Oberhofie prolog morderczego cyklu Tour de Ski. Na 3,1-kilometrowej trasie (techniką dowolną) nasza reprezentantka okazała się lepsza o 0,4 sekundy od głównej faworytki Marit Bjoergen. Norweżki w bezpośrednim pojedynku wcześniej w tym sezonie pokonać nie zdołała, ale trener Aleksander Wierietielny uspokajał, że przyjdzie na to czas.
Początkowo panie miały rywalizować na dystansie 2,5 kilometra. Organizatorzy w ostatniej chwili postanowili jednak trasę zmienić i dla wszystkich było to zaskoczeniem. Tym większym, że zawodniczki "starą" już sprawdziły, zapoznając się z jej tajnikami. Faworytką była Bjoergen. Liderka Pucharu Świata w tym sezonie wygrywała niemal wszystko, co było do wygrania, potknęła się tylko raz, w sprincie w Davos, który ukończyła na siódmej pozycji. Poza tym zawsze była górą, poza biegami, w których oczywiście nie pojawiła się na starcie. Sama Norweżka nigdy nie ukrywała, że Tour de Ski jest jej najważniejszym celem w obecnym sezonie. Chciała, pierwszy raz w karierze, w nim triumfować, detronizując przy okazji Kowalczyk. Polka była w tym arcywyczerpującym cyklu najlepsza w dwóch ostatnich sezonach. Marzyła o kolejnym sukcesie, choć niczego głośno nie obiecywała. Czuła jednak, że jest w formie, czego dowodem było fantastyczne zwycięstwo w Rogli 17 grudnia. Bjoergen po tych zawodach przyznała, że nasza reprezentantka wywarła na niej ogromne wrażenie.
Wczoraj tuż po godzinie 14.00 wszystkie spekulacje i prognozy przestały mieć znaczenie. O tej porze na trasę wyruszyła bowiem pierwsza uczestniczka, a biegaczki startowały w odwrotnej kolejności do miejsc zajmowanych w pucharowej klasyfikacji. Od najgorszej do najlepszej. Kowalczyk pojawiła się zatem jako szósta od końca, Bjoergen jako ostatnia. Polka zaczęła świetnie. Od początku było widać, że czuje się doskonale, jest w formie i ma wybornie przygotowane narty, które wręcz ją niosły. W połowie dystansu plasowała się co prawda na szóstej pozycji, ale potem niesamowicie podkręciła tempo. Na metę wpadła po 7 minutach, 3 sekundach i 7 setnych kapitalnego biegu i została oczywiście jego liderką. Musiała tylko czekać na to, jak odpowiedzą rywalki. Żadna z nich nie zdołała nawet zbliżyć się do jej wyniku, poza Bjoergen. Norweżka dała z siebie wszystko, ale nie dała rady Kowalczyk. Uzyskała czas o 0,4 sekundy gorszy i przekonała się, że pokonać dominatorkę Tour de Ski łatwo nie będzie. Trzecie miejsce, niespodziewanie, zajęła Szwedka Hanna Brodin.
Dziś zawodniczki rywalizować będą w biegu na dochodzenie na 10 km techniką klasyczną. To konkurencja, którą Kowalczyk lubi...
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik

Autor: wa