Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Łódź przystąpi do strajku

Treść

To już trzeci tydzień strajku lekarzy. Do protestujących przyłączają się kolejne placówki. Wczoraj akcję protestacyjną rozpoczęło 50 lekarzy ze szpitala dziecięcego im. Korczaka we Wrocławiu. Od poniedziałku do bezterminowego strajku przystąpią lekarze z placówek w województwie łódzkim. Jak poinformował szef łódzkiego oddziału Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Sławomir Zimny, od 11 czerwca akcję protestacyjną rozpoczną lekarze z województwa łódzkiego. Wyjaśnił, że decyzja o podjęciu strajku stała się możliwa, gdyż w nocy z poniedziałku na wtorek zakończone zostały mediacje z dyrektorami szpitali. Do strajku ma przystąpić 46 placówek. Wczoraj protest wsparło 50 lekarzy ze szpitala dziecięcego im. Korczaka we Wrocławiu. Planowane zabiegi i konsultacje w poradniach zostały odwołane. Nie ma też sprzyjającej atmosfery między rządem a OZZL. Przedstawiciele związków zawodowych środowisk służby zdrowia uczestniczyli wczoraj w roboczym spotkaniu z kierownictwem Ministerstwa Zdrowia. Pomimo że do rozmów zaproszeni zostali także lekarze z OZZL, to jednak nie przybyli oni do resortu. Rozmowy dotyczyły m.in. ankiet, które zostaną przesłane do szpitali. Ich wyniki mają dać rządowi wiedzę o wysokości zarobków pracowników ochrony zdrowia. Taki pomysł pojawił się w trakcie czterogodzinnych nocnych rozmów z poniedziałku na wtorek, w których wzięli udział związkowcy i wicepremier Przemysław Gosiewski. Zdaniem szefa OZZL Krzysztofa Bukiela, "ministerstwo nie wie, ile lekarze zarabiają ani ile kosztowałyby podwyżki płac". Gosiewski zapowiedział, że do wszystkich szpitali zostaną rozesłane w tej sprawie ankiety. Według niego, rząd ocenia skutki podwyżek na około 15 mld zł, lekarze natomiast szacują, że jest to 4 mld złotych. Zdaniem premiera Jarosława Kaczyńskiego, rząd może pójść na pewne ustępstwa w sprawie podwyżek dla lekarzy, ale tylko na tyle, na ile wytrzyma to budżet. - Na pewno rząd, na którego czele stoję, nie będzie podejmował działań, które zniszczą i finanse publiczne, i służbę zdrowia, i naszą szansę na szybki rozwój - powiedział. Premier podkreślił, że gotów jest nawet "stracić władzę, ale takich rzeczy nie zrobi", bo, jak dodał, "nie będzie działał przeciwko interesowi kraju". - I nikt mnie do tego nie zmusi, nawet nie wiem, jakie strajki i jakie demonstracje - dodał szef rządu. Dzisiaj związkowcy mają rozmawiać z wicepremier, minister finansów Zytą Gilowską. MST "Nasz Dziennik" 2007-06-06

Autor: wa