Nadszedł czas na zmiany
Treść
Rozmowa z Magdaleną Leciejewską, koszykarką Wisły Can-Pack Kraków
Dlaczego zdecydowała się Pani na przeprowadzkę na drugi kraniec Polski z Gdyni do Krakowa?
-  W Gdyni grałam pięć lat i stwierdziłam, że nadszedł czas na zmiany.  Szczerze mówiąc, długo nie brałam Krakowa w ogóle pod uwagę, bo chciałam  wyjechać za granicę. Tuż po finałach wieńczących miniony sezon dostałam  jednak ciekawą propozycję z Wisły. Po rozmowie z moimi dobrymi  koleżankami, Pauliną Pawlak i Eweliną Kobryn, które zareklamowały  drużynę, stwierdziłam, że warto spróbować. Wisła to klub z tradycjami,  rokrocznie walczący o najwyższe cele. 
Żal było opuścić Gdynię i Lotos, w którym osiągała Pani największe sukcesy w karierze?
-  Bardzo miło wspominam minione pięć lat. W Gdyni skończyłam studia,  poznałam wielu przyjaciół, rozwinęłam talent, ale wewnętrznie czułam, że  chcąc zrobić krok naprzód, powinnam wykonać jakiś ruch, zmienić  otoczenie. Oczywiście nigdy nie zapomnę, że to w Lotosie otrzymałam  swoją szansę, mogłam polepszać umiejętności, praktycznie od początku nie  siedziałam na ławce, tylko grałam, ciesząc się zaufaniem trenerów.  Dzięki temu jestem tu, gdzie jestem. 
Kraków i Wisła postawią  przed Panią nowe cele, przynajmniej tak samo wysokie jak w Gdyni. Zespół  ma odzyskać tytuł w kraju i ugrać jak najwięcej w Eurolidze.
-  Wiem o tym doskonale. Naszym głównym celem ma być mistrzostwo Polski. Po  ostatnim, niezbyt udanym w tym względzie sezonie, wszyscy są szalenie  zdeterminowani. Ale chcemy zajść jak najdalej także w Eurolidze, tym  bardziej że na początku trafiliśmy do dobrej grupy. Celem będzie  "ósemka". Jeśli do niej trafimy, zastanowimy się, co dalej. 
W  minionym sezonie na krajowym podwórku Wiśle nie szło, ale w pucharach  odniosła spektakularny sukces, awansując do Final Four Euroligi.  Dostrzega Pani szanse na powtórkę?
- Czemu nie? Mamy bardzo ciekawy, mocny zespół ze sporą liczbą gwiazd, stać nas na sprawienie niejednej niespodzianki... 
...zespół, który dopiero się poznaje. Ile treningów odbyłyście dotychczas w pełnym składzie?
-  Tak naprawdę pełnego składu jeszcze nie ma, Erin Phillips czekają  występy na mistrzostwach świata, dołączy do nas po ich zakończeniu. Ale  trzon już trenuje, kilka dni temu dotarła Janell Burse, w weekend w  Łodzi zagrałyśmy pierwsze mecze sparingowe w prawie optymalnym  zestawieniu. Po pierwszych zajęciach wydaje się jednak, że tak krótki  czas nie jest dla nas większym problemem, rozumiemy się na parkiecie  całkiem dobrze. Poza tym tak właśnie wygląda życie sportowca, że jednego  dnia gra tu, a drugiego już gdzie indziej. Musimy umieć jak najszybciej  odnajdywać się w nowej sytuacji. 
Rozmawiamy o zbliżającym  się sezonie może przede wszystkim dlatego, że niedługo po jego  zakończeniu reprezentacja stanie w szranki na mistrzostwach Europy, i to  szczególnych, bo organizowanych w Polsce. Za Panią i koleżankami z  kadry dwumiesięczne zgrupowanie. Jakie są wrażenia?
- Pozytywne.  Niestety, nie mogłyśmy trenować w pełnym składzie, zabrakło m.in.  Agnieszki Bibrzyckiej i kilku innych zawodniczek, które zostały  wyeliminowane przez problemy zdrowotne. Ogólnie jednak było dobrze, z  czasem coraz lepiej odnajdywałyśmy się w taktyce nakreślonej przez  trenera Dariusza Maciejewskiego. Ciekawej taktyce, preferującej bardzo  szybką grę, szybki atak podparty twardą, zdecydowaną defensywą. Na tych  elementach ma się opierać nasza drużyna. Wierzę, że do mistrzostw je  optymalnie doszlifujemy. 
Poprzednie mistrzostwa Europy organizowane w Polsce zakończyły się spektakularnie, bo tytułem...
-  Cóż można powiedzieć, rozmawiałyśmy już niejeden raz na ten temat,  każda z nas marzy o powtórzeniu sukcesu starszych koleżanek. Przed nami  niespełna rok, niedługo rozpocznie się sezon - trudny, krótszy niż  zazwyczaj, niezwykle intensywny. Po jego zakończeniu będziemy miały  miesiąc, półtora na przygotowanie się do mistrzostw, ten krótki czas  poświęcimy pewnie na taktykę i zgrywanie się. Niezwykle ważne zatem  będzie, by wszystkie dziewczyny w trakcie sezonu ligowego złapały jak  najwyższą formę fizyczną, jak najwięcej grały. 
Z tym w  przeszłości bywało różnie, także w Wiśle, w której trzon drużyny  tworzyły gwiazdy z zagranicy. Teraz działacze postawili mocno na Polki. W  kadrze "Białej Gwiazdy" są przynajmniej trzy koszykarki, które mogą  stanowić o sile reprezentacji na ME.
- Przepisy ligi stanowią, że  na parkiecie muszą równocześnie przebywać dwie Polki. To korzystny  zapis, biorący pod uwagę interesy kadry. Co tu kryć, od kilku lat  trafiają do nas naprawdę znakomite koszykarki z zagranicy, gwiazdy WNBA.  Polkom, szczególnie młodym dziewczynom, coraz trudniej wywalczyć  miejsce w składzie. Owszem, miały się od kogo uczyć, ale w perspektywie  mistrzostw liczy się jak najwięcej minut spędzonych na parkiecie i  ogranie. Cieszę się, że w Wiśle jest sporo mocnych zawodniczek z Polski,  są też znakomite Amerykanki, Australijka, Chorwatka, Serbka, Łotyszka.
Czyli mieszanka prawdziwie międzynarodowa. Jaki język obowiązuje w szatni?
-  Polski! Czy to Gunta Basko, czy Andja Jelavic - wszystkie starają się  mówić w naszym języku, jest to trochę łamany polski, ale jest. Ogólnie  jednak wszystkie porozumiewamy się najlepiej po angielsku także z tego  powodu, że trenerzy pochodzą z Hiszpanii. 
Kolejny sezon  zapowiada się ciekawie także z racji nowinek w przepisach gry. Linia  rzutów za trzy punkty została przesunięta, inaczej wygląda pole trzech  sekund. To zmiany w dobrym kierunku?
- Przekonamy się. Większość  okresu przygotowawczego przepracowałyśmy jeszcze według starych zasad,  nowe poznajemy dopiero od dwóch tygodni. Na pewno będzie trochę  trudniej, przykładowo przy rzutach za trzy trzeba wydobyć z siebie  więcej siły, ale wszystko jest kwestią przyzwyczajenia. 
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-09-23
Autor: jc
