Premier przeoczył 25 tys. podpisów
Treść
Już  ok. 25 tys. osób podpisało się pod listem otwartym do premiera Donalda  Tuska, by powołał międzynarodową komisję techniczną dla zbadania  przyczyn katastrofy samolotu prezydenckiego pod Katyniem 10 kwietnia  2010 roku. Tymczasem urzędnicy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów nie  chcą się ustosunkować do jego treści, argumentując, że nie został on do  nich przysłany.
Profesor Jacek Trznadel, historyk,  przewodniczący Rady Polskiej Fundacji Katyńskiej, informuje, że jest już  ok. 25 tys. sygnatariuszy listu otwartego do premiera Donalda Tuska, by  powołał międzynarodową komisję techniczną dla zbadania przyczyn  katastrofy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem. 
"Nasz Dziennik"  starał się uzyskać informacje na temat stanowiska rządu w sprawie tej  inicjatywy obywatelskiej. Niestety, odpowiedź była lakoniczna. - List  taki nie wpłynął dotąd do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów - twierdzi  Beata Skorek, radca szefa KPRM. 
Według Trznadla, taka wypowiedź to  lekceważenie problemu. Historyk zwraca uwagę na zadziwiające zaufanie,  jakim polskie władze darzą rosyjskich prokuratorów. - Za PRL rząd  również bezgranicznie ufał stronie rosyjskiej, także w sprawie Katynia.  Gdy powstała tzw. komisja Burdenki, to całkowicie zafałszowano prawdę o  Katyniu. Rozmawiałem w latach 90. z jednym z jej świadków. Tak się bał,  że nie chciał rozmawiać w Gniezdowie koło Katynia. Później dopiero  wyznał, że dali mu dokument do podpisania, którego mu nawet nie  przeczytali - oznajmia Trznadel.
Zaznacza, że nie ma absolutnie  zaufania do obecnego śledztwa rosyjskiego w sprawie katastrofy lotniczej  z 10 kwietnia. - Jeżeli rozważana jest - co zresztą przyznano - teoria  zamachu, wtedy strona odpowiedzialna zrobi wszystko, żeby zamącić sprawę  albo zniszczyć dowody. Proszę zauważyć, że po kilku tygodniach śledztwa  w dalszym ciągu nie wiemy, jak wyglądały rozmowy pilotów. Nic, a to  jest przecież bardzo łatwe do podania. Ponadto jeden z prokuratorów  powiedział, że treści intymne nie będą podawane. A co może być treścią  intymną? Czy na przykład stwierdzenie, że uszkodzono nam aparaturę  pokładową? - pyta Trznadel.
Według Bohdana Urbankowskiego, dramaturga  i filozofa, przewodniczącego Rady Programowej Związku Piłsudczyków,  jednego z sygnatariuszy listu, apel ma pomóc rządowi w pokonaniu lęku  przed Rosjanami w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy. - Władza demonstruje w  tej chwili uległość, służalczość, strach, a to wszystko nie jest  zaproszeniem do pertraktacji i partnerstwa. To raczej zachęta do  lekceważenia, czyli inaczej "do wzięcia za twarz" - konkluduje  Urbankowski.
Jacek Dytkowski
Nasz                                   Dziennik        2010-05-06
Autor: jc