Szpitale będą upadały
Treść
Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą w dziedzinie ekonomiki i ochrony  zdrowia, rozmawia Izabela Borańska
Jaka jest skala zadłużenia  publicznych szpitali?
- W chwili obecnej np. na Lubelszczyźnie długi  wszystkich szpitali wynoszą około 260 mln zł, natomiast jeśli chodzi o  zadłużenie w skali kraju, jest to kwota około 10 mld złotych. Dlatego 2,7 mld  zł, które proponuje rząd na wsparcie placówek w ramach programu "Ratujmy polskie  szpitale", to zdecydowanie za mało, aby im ulżyć.
Szpitale mają różne  długi. Które z nich spłacone zostaną w ramach programu "Ratujemy polskie  szpitale"?
- Spłacone byłyby zobowiązania publiczno-prawne w stosunku do  Zakładu Ubezpieczeń Społecznych czy Urzędu Skarbowego. Natomiast niespłacone  będą zobowiązania cywilnoprawne, które stanowią gros zadłużenia, czyli  zobowiązania w stosunku do podmiotów, takich jak np. dostawcy leków, sprzętu  medycznego, środków opatrunkowych, firm, które dostarczają szpitalom różnego  rodzaju usługi. Szpitale często korzystają z tzw. outsorcingu, czyli np. z  pralni, która nie znajduje się w strukturach szpitala, z usług gastronomicznych  świadczonych przez zewnętrzne podmioty, z usług porządkowych, sterylizacji czy  chociażby z prywatnych laboratoriów. I to zadłużenie względem tych podmiotów to  większość z ogólnych długów szpitali. 
Więc z tymi długami będzie  musiał poradzić sobie samorząd. Ale czy każdy samorząd podoła temu finansowo?  
- Samorządy są biedniejsze i bogatsze. Nie każdy poradzi sobie z długami  szpitali, które przejął. I tu pojawia się wizja upadku takiego szpitala. Szpital  przekształcony w spółkę prawa handlowego może ogłosić upadłość. Wtedy niestety  taki szpital będzie mógł być przejęty "za grosze". Jest takie realne zagrożenie.  W tej chwili na polskim rynku są firmy, które zajmują się skupowaniem  wierzytelności szpitali, np. Electus albo Magellan (firmy te korzystają na tym,  że banki po prostu nie chcą udzielać kredytów szpitalom, ponieważ rynek zdrowia  jest niepewny). Takie firmy w przypadku upadku szpitala będą mogły go przejąć,  co oznaczać może tzw. dziką prywatyzację. To będzie się wiązało z określonymi  konsekwencjami dla lokalnego społeczeństwa. Szpital po prostu wpadnie w prywatne  ręce, a podmiot prywatny będzie mógł działać na zupełnie innych zasadach. Taki  szpital będzie mógł pobierać pieniądze od pacjentów jeżeli zechce, nie będzie  musiał podpisywać kontraktu z NFZ. 
Więc jakie rozwiązanie byłoby  korzystniejsze i bezpieczniejsze dla polskich pacjentów?
- Jeżeli chodzi  o bezpieczeństwo obywateli, to myślę, że pomysł utworzenia sieci szpitali, który  został przez koalicję odrzucony, był bardzo dobry. Bo mielibyśmy sieć szpitali,  które spełniają określone standardy, które zabezpieczałyby potrzeby obywateli.  Mogłyby liczyć na pomoc państwa, a wcześniej musiałyby przedstawić plany  restrukturyzacji i spełniać określone warunki. Mówiło się o tym, że te warunki  to: określona liczba łóżek, odpowiednie zaplecze oddziałowe itd. Należałoby  wtedy przeanalizować sytuację, czy w danym województwie trzeba włączyć do sieci  pięć szpitali czy np. tylko dwa - bo jest wiele miejsc w Polsce, szczególnie na  południu kraju, gdzie ilość szpitali, szczególnie tych mniejszych, jest za  wysoka w stosunku do potrzeb zdrowotnych. 
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-02-21
Autor: wa