Tusk postawił na Tomczykiewicza
Treść
Poseł Tomasz Tomczykiewicz został nowym przewodniczącym Klubu  Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Oznacza to dalsze wzmocnienie  pozycji Donalda Tuska w partii. Premier chce trzymać w ręku wszystkie  najważniejsze sznurki, za pomocą których będzie kierował PO. Oznacza to,  że mimo awansu w strukturach władzy państwowej zmaleją wpływy w partii  Grzegorza Schetyny, marszałka Sejmu i byłego przewodniczącego klubu PO. 
Tusk  namaścił Tomczykiewicza i poinformował o swojej decyzji posłów i  senatorów podczas wczorajszego posiedzenia klubu. Drugim z kandydatów,  których brał pod uwagę premier, był poseł Sławomir Rybicki. Ten na  osłodę utrzyma stanowisko wiceszefa klubu. I choć Tusk tylko  rekomendował kandydata na przewodniczącego, to wynik głosowania był do  przewidzenia. Ale bez względu na to, kto zostałby nowym szefem klubu,  wiadomo było, że spowoduje to wzmocnienie pozycji premiera w partii. 
Ani  poseł Tomasz Tomczykiewicz, ani Sławomir Rybicki nie należą do "drużyny  Schetyny" i uważa się ich za twarde jądro otoczenia Donalda Tuska. Na  giełdzie kandydatów na nowego przewodniczącego klubu od dawna nie było  już nikogo ze stronników byłego szefa klubu i obecnego marszałka Sejmu  Grzegorza Schetyny.
Za takiego uchodził poseł Rafał Grupiński, szef  struktur PO w Wielkopolsce (wygrał tam z Waldym Dzikowskim - także  dzięki wsparciu Schetyny), ale jak szybko jego nazwisko wypłynęło, tak  szybko przestał być uważany za potencjalnego przewodniczącego klubu.  Nasi rozmówcy z PO podkreślają, że za Grupińskim nie opowiedziała się na  tyle znacząca liczba posłów i senatorów, aby Tusk brał go pod uwagę. 
Jeszcze  przed czwartkowym posiedzeniem klubu było wiadomo, że niezależnie od  tego, kto zasiądzie w gabinecie z tabliczką "Przewodniczący Klubu  Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej", będzie to dowód na jeszcze  większą władzę Donalda Tuska w PO. Poseł Sławomir Rybicki to od lat  dobry znajomy Tuska, określany nawet mianem przyjaciela, obaj należą też  do pomorskich struktur Platformy. To Rybicki został wiceszefem klubu po  tragicznej śmierci posła Grzegorza Dolniaka w katastrofie  prezydenckiego tupolewa. - Premier nie rozmawiał ze mną na temat  kierowania klubem - zarzekał się jednak poseł Rybicki. Jeszcze w środę  poseł Tomczykiewicz mówił dziennikarzom, że kilkanaście dni wcześniej  odbył niezobowiązującą rozmowę z premierem Tuskiem na temat kierowania  klubem. Wczoraj zaś rzecznik rządu Paweł Graś powiedział, że to jego  zarekomenduje Tusk. Potwierdził to potem sam zainteresowany, przyznając w  Sejmie, że Tusk złożył mu propozycję objęcia funkcji przewodniczącego  klubu PO, i on ją przyjął. Po wyborze Tomczykiewicz zapowiedział, że w  ciągu dwóch tygodni zostanie uzupełniony skład prezydium klubu.  Przewodniczący zapewnia, że na pewno wśród jego zastępców nie będzie  posła Janusza Palikota, który był zastępcą przewodniczącego Schetyny.
Na  korzyść Tomczykiewicza przemawiał fakt, że szefuje śląskiemu okręgowi  PO, największemu po mazowieckim, i już z tej racji jest znaczącym  działaczem w strukturach Platformy. Z punktu widzenia Tuska istotne jest  również, iż Tomczykiewicz należy do grona oponentów Grzegorza Schetyny i  w naturalny sposób będzie blisko współpracował z premierem, osłabiając  wpływy marszałka Sejmu w klubie. Jeden z senatorów PO jest zdania, że  Tusk nie szuka nikogo wybitnego na stanowisko szefa klubu, tylko  polityka sobie posłusznego. - Szanuję obu swoich kolegów, ale my  potrzebujemy przewodniczącego z charyzmą, polityka silnego i medialnego,  a ani Rybicki, ani Tomczykiewicz nie spełniają tych warunków - jest  przekonany senator. I wskazuje choćby na niezbyt efektowną pracę posła  Tomczykiewicza w komisji śledczej badającej okoliczności śmierci Barbary  Blidy, której jest wiceprzewodniczącym. Poseł niczym tam specjalnie się  nie wyróżnił, nie zabłysnął. I według senatora, może on sobie nie  poradzić w starciach z politycznymi przeciwnikami z opozycji, a jako  szef klubu będzie musiał tę rękawicę podejmować. Podobnie zresztą trudno  za wybitnego parlamentarzystę uznać posła Sławomira Rybickiego. - Ale  obaj będą powolni Tuskowi, a to jest teraz dla premiera najważniejsze -  podkreśla senator. Ponadto pogodzą oni różne skrzydła w samej partii,  skoro pozytywnie na ich temat wypowiadają się i politycy opcji  liberalnej, i konserwatywnej.
Świadczą o tym choćby słowa posła  Jarosława Gowina, który mówił, że bez względu na to, którego z dwóch  kandydatów wskaże premier, każdy z nich dostanie jego głos. Podobnie  wypowiadali się inni politycy Platformy, dowodząc, że pogodzili się z  tym, iż to premier wybierze im nowego szefa, a nie będzie to  autonomiczna decyzja posłów i senatorów.
Schetyna bez sekretarza?
Tymczasem  marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna walczy o zachowanie jak największych  wpływów w partii. Do niedawna wydawało się, że po dymisji z rządu  Schetyna odzyskuje dawną pozycję, ponieważ to jego przyboczni w  większości wygrali wybory do władz regionalnych PO, także stronnicy  Schetyny opanowali większość struktur powiatowych partii. Co więcej,  Donald Tusk obiecał kilka miesięcy temu Schetynie, że zgłosi go ponownie  na stanowisko sekretarza generalnego Platformy na krajowej konwencji  partii (przewodniczący ma do tego prawo zgodnie ze statutem PO), ale gdy  premier zorientował się, iż szef dolnośląskiej Platformy odbudowuje  swoją pozycję w partii, wykorzystał zwycięstwo wyborcze marszałka Sejmu  Bronisława Komorowskiego i zaproponował objęcie tej funkcji Schetynie.  Teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, aby Grzegorz Schetyna -  marszałek Sejmu był także sekretarzem generalnym partii. Ale  równocześnie, jak wskazują sami posłowie PO, Tusk może wykorzystać fakt,  iż sekretarz ma ogromne obowiązki jako marszałek, i uznać, że należy go  "odciążyć". A Tusk nieraz udowodnił, że potrafi takie sytuacje  znakomicie rozegrać. Jesienią Schetyna mógłby więc stracić funkcję  sekretarza generalnego, nie mając oczywiście gwarancji, że w 2011 roku  zostanie ponownie marszałkiem Sejmu.
Krzysztof Losz
Nasz                                                                                                                                                                                                    Dziennik                                                                        2010-07-23
Autor: jc
