Z kotami na oddział dziecięcy
Treść
Ciemny kilkudziesięciometrowy korytarz, którym do szpitalnej kostnicy przewożeni są zmarli, ciągnący się górą gąszcz rur i biegające koty, których obecność zresztą czuć - tak wygląda ciąg komunikacyjny łączący dziecięcą izbę przyjęć z windą, którą mali pacjenci dostają się na VI piętro, na przeniesiony z Ośrodka Pediatrycznego im. J. Korczaka w Łodzi do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. M. Kopernika w tym mieście oddział chirurgii. O sprawie zaalarmowała nas Krystyna Grabicka, radna sejmiku województwa łódzkiego z ramienia PiS. W jej przekonaniu, korytarz nie spełnia w żadnym razie wymogów sanitarnych. Dlatego domaga się od dyrekcji szpitala wyznaczenia innego przejścia. Przedstawiciele WSS im. Kopernika nie widzą problemu - twierdzą, że jest osobne wejście na oddział chirurgii dziecięcej, a wspomniany korytarz to tylko droga awaryjna. W tym miejscu pojawia się sprzeczność z informacjami uzyskanymi przez nas od lekarzy i pielęgniarek. - Mamy nakazane poruszać się tym przejściem - mówią. - Od jednej z matek otrzymałam informację, że w szpitalu im. Kopernika w Łodzi przyjęcie dziecka na oddział chirurgii w godzinach 20.00-7.00 odbywa się w ten sposób, że dzieci są przenoszone bądź przewożone korytarzem, który nie spełnia wymogów sanitarnych - mówi Krystyna Grabicka, radna PiS. - To także ciąg komunikacyjny do przewożenia zmarłych do szpitalnej kostnicy - dodaje. Z opatrzonych zdjęciami informacji od rodziców jednego z małych pacjentów wynika, że korytarz jest ponadto schronieniem dla dzikich kotów. Zdaniem Krystyny Grabickiej, jest to niedopuszczalne, by na przejście takim korytarzem narażać dzieci. - Jak sanepid dopuścił do czegoś takiego? Jak urząd marszałkowski na to pozwolił? - pyta. Radna oficjalnie zwróciła się do Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi, który dla placówki jest organem założycielskim, o wyjaśnienie, czy na taki tryb postępowania szpital ma zezwolenie państwowego inspektora sanitarnego oraz czy przewożenie dzieci korytarzem nie stanowi zagrożenia dla ich zdrowia - w tym również psychicznego. Spytała wprost, czy władze szpitala mają jakiś pomysł na to, by sytuacja ta uległa zmianie. Do wczoraj Grabicka nie otrzymała odpowiedzi na swoje pismo. - Nawet słowa komentarza ze strony zarządu województwa, który na te przenosiny tak napierał - mówi. Według niej, najstraszniejsze w całej sprawie jest to, że i kierownictwo szpitala, i urzędnicy sądzili, że "nie będzie problemu", a niebezpieczeństwo istnieje. - Głównie przez koty, które - jak wiadomo - roznoszą różne choroby - tłumaczy. - Jest rozporządzenie ministra zdrowia o warunkach sanitarnych, które mówi, że na oddział dziecięcy powinien prowadzić oddzielny ciąg komunikacyjny, by nie doszło do żadnego zakażenia - mówi rzecznik ministra zdrowia Paweł Trzciński. Jak podkreśla, jeśli ciąg wygląda tak, jak opisywany przez nas, należy to zgłosić powiatowemu inspektorowi sanitarnemu. Jednak ten zgodę na powstanie w Koperniku oddziału chirurgii dziecięcej wydał. Paweł Trzciński uważa, że wobec tego trzeba jeszcze raz zwrócić się do sanepidu. - Tak zrobimy - mówi Joanna Kozłowska, chirurg dziecięcy z tego szpitala. - Być może teraz, gdy problem zostanie nagłośniony, inspektor sanitarny przyjrzy się uważnie warunkom, w jakich tutaj pracujemy - konkluduje. Tymczasem władze Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala im. Kopernika zdają się nie widzieć żadnego problemu. - Na oddział pediatryczny jest osobne wejście, takie jak dla wszystkich innych pacjentów - tłumaczy rzecznik tej placówki Adriana Sikora. - Przew ożenie zmarłych odbywa się zupełnie innymi ciągami - zapewnia Adriana Sikora, rzecznik szpitala im. Kopernika. Po chwili jednak przyznaje, że być może chodzi o podziemny korytarz. - To jest jedna z dróg, zapasowa, awaryjna, gdy jest tłok do windy albo gdy się popsuje - przekonuje Sikora. - Tam są też windy i nawet sami pacjenci wolą z nich korzystać, bo na windy w głównym ciągu długo się czeka - tłumaczy. Jej zdaniem, wszystko jest w porządku, skoro do tej pory nikt nie zgłaszał w tej sprawie zastrzeżeń. Ale teraz zastrzeżenia są. - Trzeba wziąć pod uwagę, że szpital był budowany w latach 70. i nie wszystko jest takie nowoczesne - słyszymy. Zaskoczeni wypowiedziami pani rzecznik są lekarze i pielęgniarki z oddziału chirurgii dziecięcej przeniesionego dwa miesiące temu - mimo protestów lekarzy i rodziców - z Ośrodka Pediatrycznego im. Korczaka. - Dostaliśmy polecenie prowadzenia dzieci tym korytarzem, i to nie tylko w nocy - mówi nam dr Joanna Kozłowska. - To, że z izby przyjęć dzieci w dzień do windy trafiają przez korytarz spółki Kopernik, zawdzięczamy tylko i wyłącznie uprzejmości pracowników spółki - tłumaczy. Ta jednak o 20.00 zamyka drzwi i do rana pacjenci prowadzani są feralną trasą. Słowa dr Kozłowskiej potwierdzają pielęgniarki dyżurujące w izbie przyjęć i inni lekarze z chirurgii. - To nie jest żadna droga awaryjna, tylko podstawowy ciąg komunikacyjny dla nas - mówią. O ustosunkowanie się do sprawy poprosiliśmy sanepid powiatowy, który wydawał pozwolenie na przeniesienie oddziału - odpowiedzi dotychczas nie otrzymaliśmy. Tymczasem kilka dni temu wyszło na jaw, że zarząd województwa łódzkiego zamiast przekazać w tym roku pieniądze na remont Ośrodka Pediatrycznego im. Korczaka (przenosiny oddziałów tłumaczono bowiem głównie złym stanem technicznym tej placówki), finansuje szpitale powiatowe. Jak poinformowała Krystyna Grabicka, zarząd planuje w latach 2007-2008 przekazać szpitalowi powiatowemu w Poddębicach około 25 mln zł, a powiatowej placówce w Radomsku - około 50 mln złotych. - Dlaczego te pieniądze nie mogą trafić do szpitali podległych urzędowi marszałkowskiemu? - pyta Grabicka. - Czy to, że odpowiedzialny za służbę zdrowia członek zarządu Stanisław Olas (PSL) jest z Poddębic, a jego partyjny kolega także zasiadający w zarządzie Stanisław Witaszczyk z Radomska, ma z tym coś wspólnego? - zastanawia się radna. Na odpowiedź musi poczekać dwa tygodnie. Rzecznik marszałka województwa do tej pory nie potrafił nam udzielić komentarza w tej sprawie. Anna Skopinska "Nasz Dziennik" 2007-07-13
Autor: wa