Zaprogramowana na rehabilitację
Treść
 			Pracuję nad tym, by jak najszybciej pożegnać się z kulami i  zacząć biegać - powiedziała Justyna Kowalczyk, która pierwszy raz po  artroskopii kolana pokazała się wczoraj publicznie. Przygotowania do  nowego sezonu chciałaby rozpocząć w maju, ale na razie wstrzymała się od  podawania konkretnych dat. - Wszystko zależy od postępów leczenia -  podkreśliła. 
Za naszą biegaczką narciarską kolejny długi, wyczerpujący i bardzo  trudny sezon. Nie zdobyła w nim co prawda czwarty raz z rzędu (podobna  sztuka nie udała się do tej pory nikomu) Kryształowej Kuli za triumf w  klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, ale osiągnęła inne cele, w tym  dwa najważniejsze - wygrała Tour de Ski i pierwsze w dziejach zawody w  Polsce (konkretnie, na Polanie Jakuszyckiej). Był to jednak sezon o tyle  wyjątkowy, że musiała się w nim zmagać ze zdrowotnymi problemami.  Podczas TdS pojawił się ból kolana i wtedy okazało się, że jest z nim  kłopot. Choć z mniejszym nasileniem, nie ustał do ostatnich zawodów. Gdy  w Falun Kowalczyk kończyła sezon, już wiedziała, że za kilka dni położy  się na operacyjnym stole. Wszystko było zresztą ustalone i zapięte na  ostatni guzik już wiele tygodni wcześniej. - Bałam się operacji, zresztą  chyba każdy na moim miejscu by się bał. Co prawda wiedziałam, że nie  czeka mnie nic strasznego, że zabieg nie będzie skomplikowany, ale dla  sportowca jakakolwiek ingerencja w jego ciało budzi obawy. Teraz jestem  już jednak dużo spokojniejsza, wszyscy świetnie się mną zajmują, zarówno  pod względem medycznym, jak i ludzkim. Pracujemy nad tym, bym mogła jak  najszybciej pożegnać się z kulami i zacząć biegać - powiedziała. Na  razie zawodniczka... leniuchuje. To do niej niepodobne, bo nawet wakacje  spędzała aktywnie, ale nie ma wyjścia. - Rehabilitacja przebiega  książkowo. Ruch jest niewskazany, więc większość czasu spędzam w łóżku -  zaznaczyła. Jest pacjentem zdyscyplinowanym. - Sportowiec programuje  się na kolejne zadania. Jak ma trenować i biegać, to trenuje i biega,  jak ma się rehabilitować, to się rehabilituje. Tak jest też ze mną.  Staram się adaptować do nowej sytuacji, do wszystkiego podchodzić ze  spokojem i uśmiechem. Teraz zwykła poranna toaleta zajmuje mi nie trzy, a  trzydzieści minut - dodała. Na razie Kowalczyk nosi specjalny opatrunek  na kolanie, a noga pozostanie usztywniona przez około trzy tygodnie. -  Nie robiliśmy żadnych badań, żeby sprawdzić, czy wszystko się dobrze i  szybko zrasta, bo jest na to zdecydowanie zbyt wcześnie. Dopiero gdy je  wykonamy i określą się lekarze, będę w stanie powiedzieć coś więcej na  temat powrotu do treningów. Dziś nie spekuluję, nie przypuszczam, staram  się tylko nie popełniać najmniejszych nawet błędów. Jestem jednak  optymistką, wszystko będzie dobrze - podkreśliła. Przygotowania do  nowego sezonu ma nadzieję rozpocząć na początku maja, i to termin  realny. Najbliższe dni spędzi jeszcze w szpitalu, ale już na Święta  Wielkanocne będzie mogła pojechać do rodzinnego domu w Kasinie Wielkiej.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik Środa, 28 marca 2012, Nr 74 (4309)
Autor: au